Koszmar Bayernu, sensacyjny awans Porto blisko

Koszmar, katastrofa, dramat - tak najprościej można określić postawę defensywy Bayernu Monachium w pierwszym ćwierćfinałowym meczu Ligi Mistrzów przeciwko FC Porto. Bawarczycy, po niewiarygodnej wręcz niemocy w defensywie, ulegli na Półwyspie Iberyjskim swoim rywalom 1:3 (1:2) i może im być bardzo trudno o awans do najlepszej czwórki w Europie.

Eksperci twierdzili, że gdyby FC Porto wyeliminowało Bayern Monachium już w ćwierćfinale Ligi Mistrzów, bylaby to jeszcze większa sensacja, niż triumf tej drużyny ponad 10 lat temu w calych rozgrywkach. Mistrzowie Niemiec polecieli więc na Półwysep Iberyjski w roli wielkiego faworyta, a że nazwiska nie zawsze zapewniają w futbolu sukces...

Z drugiej strony plaga kontuzji, eliminująca m.in. duet Arjen Robben - Franck Ribery, sprawiła, że Josep Guardiola miał bardzo wąskie pole manewru. Na ławce na próżno było szukać wielkich nazwisk i tym bardziej zaskakiwać może fakt, że na początku meczu zawiódł ten, na którego hiszpański szkoleniowiec zawsze mógł liczyć.

Trzęsienie ziemi zaczęło się bowiem już w 3. minucie, gdy fatalny błąd popełnił Xabi Alonso. Były gwiazdor Realu Madryt nie poradził sobie z pressingiem Jacksona Martineza i zbyt krótko odegrał piłkę do Manuela Neuera. Kolumbijczyk prezentu nie miał zamiaru odpuścić - na pełnej prędkości chciał minąć mistrza świata, ale ten go sfaulował. Decyzja mogła być tylko jedna - rzut karny i kartka dla bramkarza Bayernu. Szczęśliwie dla niego, tylko żółta.

Presja za to zupełnie nie zjadła Ricardo Quaresmy, który pewnie egzekwował "jedenastkę". Mało tego, Portugalczyk chwilę później dołożył drugie trafienie, znów po katastrofalnym błędzie obrońców Bayernu.

Jeśli błąd Alonso był fatalny, to co zrobił Dante było już prawdziwym piłkarskim przestępstwem. Brazylijczyk, nieatakowany przez nikogo, zupełnie zlekceważył przyjęcie piłki. Ta odskoczyła mu od nogi, przejął ją Quaresma i po krótkim rajdzie w sytuacji sam na sam drugi raz pokonał Neuera.

Bayern potrzebował więc pilnie gola i nie można powiedzieć, by go nie szukał. Swoją szansę zmarnował m.in. Robert Lewandowski, który po podaniu od Thomasa Muellera przeniósł głową piłkę nad poprzeczkę. Nie pomylił się natomiast Thiago Alcantara. W 28. minucie młody Hiszpan właściwie tylko dostawił nogę do płaskiego dośrodkowania Jerome'a Boatenga i biernej postawy Danilo.

Do przerwy nic się już nie zmieniło, mimo iż Bayern dalej chciał rozdawać prezenty (Neuerowi piłka wyślizgnęła się z rąk i odbiła się od poprzeczki). W przerwie Josep Guardiola musiał obudzić swoich piłkarzy, ale najwidoczniej jego metody nie przyniosły zamierzonego efektu.

Znów Porto było stroną dominującą i jeśli ktoś od wznowienia gry był bliżej zdobycia gola, to właśnie gospodarze. I pewnie szybko udałoby im się, gdyby nie fenomenalna interwencja Neuera w 57. minucie. Golkiper Bayernu instykntownie odbił piłkę po przypadkowym strzale... Boatenga.

Koszmar Bawarczyków nie miał się jednak na tym skończyć, a obrońca mistrzów Niemiec podarował rywalom gola chwilę później. Boateng z niewiadomych przyczyn przepuścił piłkę zagraną w kierunku Jacksona Martineza, a kapitan Porto wykorzystał sytuację sam na sam z Neuerem.

 

FC Porto - Bayern Monachium 3:1 (2:1)

Bramki: Ricardo Quaresma (4-karny, 10), Jackson Martinez (65) - Thiago Alcantara (28).

 

onet.pl